„Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia” – Escape Tales: Rytuał Przebudzenia
Ludzie zapytani o to, czego boją się najbardziej, odpowiedzą różnie. Katastrofy, choroby, utraty płynności finansowej- to jedynie bardzo delikatny podzbiór trosk. Jest jednak grupa osób, które na to pytanie odpowie bardzo jednoznacznie- strach o własne dziecko. Chyba każdy rodzic wie, jak potężna i niszcząca możne być to siła i jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić, by się jej przeciwstawić. Nie inaczej jest z Samem, głównym bohaterem gry Escape Tales: Rytuał Przebudzenia. Gdy jego córka zapada w tajemniczą śpiączkę i wszelkie tradycyjne metody nie dają rezultatów, Sam bez wahania sięga po mniej konwencjonalne środki. Wchodzi on w posiadanie książki opisującej tajemniczy rytuał, który pomógł już dziecku poprzedniego właściciela woluminu. Darczyńca przestrzega jednak, że wykonanie rytuału wymaga przygotowań i może kosztować Sama bardzo wiele. Zdesperowany ojciec nie ma jednak wątpliwości. Czy jednak Ty, Drogi Czytelniku, jesteś gotowy?
Notka o braku spoilerów.
Recenzja nie zdradza żadnych istotnych dla rozgrywki informacji, które mogłyby popsuć zabawę. Materiał zawiera kilka bardzo ogólnych informacji o kierunku, jaki obiera omawiana pozycja. Opisane i zaprezentowane komponenty oraz mechaniki są dostępne już w momencie otwarcia gry lub zostają zaprezentowane na samym początku rozgrywki.
Zasady w pigułce
Rozgrywka w Rytuał Przebudzenia polega na rozwiązaniu zagadek w szeregu miejsc, do których przeniesie nas gra. Wchodząc do pokoju dostajemy zazwyczaj dwie reprezentujące go karty. Dodatkowo do naszej dyspozycji zostaje oddanych kilka żetonów, dzięki którym badamy pomieszczenie. Wspomniane sprawdzanie poszczególnych części lokacji polega na położeniu na jej wybranym wycinku znacznika i przeczytaniu odpowiedniego paragrafu, bazując na pionowym i poziomym oznaczeniu siatki w tym miejscu (karty pomieszczeń leżą na alfanumerycznej siatce 4×3, a do każdego pomieszczenia przyporządkowana jest karta umożliwiająca przekształcenie tak uzyskanych współrzędnych na odpowiedni paragraf). Odkrywamy wtedy kolejne sekrety lokacji i możemy uzyskać nowe karty zagadek, czy przedmiotów. W samym opisie być może brzmi to lekko zawile, ale uwierzcie mi- w praktyce jest to banalnie prosta czynność.
Oczywiście może się zdarzyć, że zabraknie nam żetonów. Musimy wtedy ratować się użyciem karty zatracenia. Należy jednak robić to z rozwagą, gdyż ich odkrywanie może mieć wpływ na zakończenie. Gdy uda nam się uzbierać komplet kart związanych z zagadką, możemy przystąpić do jej rozwiązywania (no w sumie żona przystępowała do rozwiązywania bez całego zestawu, ale to jest już wyższa szkoła jazdy). Wynik analizy i zarazem potencjalną odpowiedź wpisujemy do dedykowanej aplikacji. Pozytywny rezultat pozwala nam posunąć rozgrywkę do przodu, a czasem wręcz uzyskamy w ten sposób kartę wyjścia z pomieszczenia. Na reguły gry składa się także kilka dodatkowych zasad, których jednak nie będę w tym momencie przybliżał- zostały one szczegółowo przedstawione w instrukcji.
Wykonanie
Od strony wykonania gra prezentuje się pozytywnie. Średniej wielkości pudełko zdobią ciekawe i dobrze wykonane grafiki nawiązujące do treści rozgrywki. Być może pudełko mogłoby być troszkę mniejsze, ale wymiary nie są problemem. W środku nie znajdziemy jakiejkolwiek sensownej wypraski, za to znajduje się tam sporo kart w dwóch wielkościach, plansza gry i drewniane żetony. Zaczynając nietypowo od końca wspomnę, że drewniane elementy zostały zrobione starannie i nie mam im nic do zarzucenia. Poręczna planszetka gry wykonana jest z grubej tektury i okraszona bardzo ciekawymi i tajemniczymi grafikami. Jest przy tym także czytelna. Innymi słowy kolejny porządny komponent.
Jak już wspomniałem, karty dzielą się na dwie podstawowe grupy jeśli chodzi o wielkość. Mamy dość duże, służące do tworzenia kolejnych pomieszczeń i całą resztę w wielkości CCG do prowadzenia rozgrywki. Strona wizualna wszystkich komponentów z tej grupy została wykonana na wysokim poziomie- ilustracje są bardzo ładne i szczegółowe. Zachowują przy tym dobrą czytelność i nie sprawiają, że gracz ma problem z interpretacją przedstawionych na nich przedmiotów i innych ważnych dla rozgrywki informacji. Grubość kart mieści się gdzieś na granicy akceptowalności. Talie nie „pracują” zanadto w omawianej grze, więc karty nie powinny się zużywać i koszulkowanie nie jest w mojej opinii potrzebne. Ostatnimi elementami znajdującymi się w pudełku są dwie książeczki: story book (nie udało się znaleźć polskiego odpowiednika?) i zasady. Nie natrafiłem w ich przypadku na żadną konkretniejszą wpadkę w zawartości, która wymagałaby komentarza. Na pochwałę zasługuje natomiast dodanie spisu paragrafów na boku każdej strony, dzięki czcemu odnajdywanie konkretnego wpisu jest odczuwalnie ułatwione.
W mojej opinii…
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy w przypadku Rytuału Przebudzenia, to spory nacisk na fabułę. Oczywiście większość gier chcących naśladować tzw. escape rooms stara się mieć jakiś rys fabularny, ale tutaj autorzy wyjątkowo starali się, aby był on nie tyle tłem dającym pretekst do zagadek, co szkieletem gry. Już wprowadzenie daje bardzo odczuwalny zastrzyk fabularny i gra stara się podtrzymać ten aspekt przez cały okres jej przechodzenia. Nie jest niestety tak, że kwestia samej historii przygniata do podłogi i można byłoby RP przyrównać do takich tytułów jak np. This War of Mine. Czytałem opinie niektórych graczy, że zakończenie nimi wstrząsnęło. Cóż, dla mnie było bardzo spójnie i ciekawe, ale nie wzbudziło przesadnie silnych emocji. Innymi słowy, jest odczuwalny postęp w dziedzinie głębi fabuły w stosunku do innych tytułów o podobnym profilu, ale sporo jeszcze można ulepszyć.
Jeśli jesteśmy już przy zakończeniu, to warto wspomnieć, że gra posiada siedem jego wersji, w zależności od stopnia powodzenia rozgrywki. Naszej grupie przytrafił się dość neutralny epilog, chociaż osobiście jestem z niego zadowolony (w prawdziwym życiu, będąc z sytuacji Sama, przyjąłbym takie zakończenie bez wahania). Po rozegraniu całej historii skusiłem się także na sprawdzenie pewnych alternatywnych zakończeń i muszę przyznać, że uzyskanie pozytywnego jest naprawdę trudnym wyzwaniem. Odnosząc się do rozwidlonej sieci zakończeń należy wspomnieć także o regrywalności. Omawianą pozycję można przejść dwukrotnie, dokonując nieco odmiennych wyborów. Jednakże nie nastawiajcie się na nic ponadto. Wspomniany aspekt w Rytuale Przebudzenia praktycznie nie istnieje.
Tyle o tematach okołofabularnych. Niestety nie mogę napisać więcej, żeby zwyczajnie nie spłycić Wam własnych wrażeń. Pozostaje więc przeanalizować mechanikę. Rytuał Przebudzenia to tak naprawdę nie tyle pojedynczy pokój zagadek, co szereg pomieszczeń, a przejść do kolejnego możemy jedynie po wcześniejszym rozwiązaniu zagadek obecnego miejsca pobytu. Wszystko odbywa się przy asyście książki paragrafowej, która dodaje do całego procesu określone tło fabularne i pomaga w zarządzaniu rozgrywką. Tutaj pochwalę twórców, gdyż niejednokrotnie gra umożliwiła (wzorem prawdziwych pokoi) podział naszej grupy graczy na dwie podgrupy i analizowanie pewnych zagadek symultanicznie (co jest w przypadku takich gier dużym plusem- rzadziej zdarzają się sytuacje, gdy część osób się nudzi). Ich trudność oceniam na szkolną piątkę! Zadania stanowiły przyjemne wyzwanie, ale też nie przytłaczały i nie sprawiały, że popadaliśmy w irytację waląc głowami w przysłowiową ścianę (tutaj należy też pochwalić system podpowiedzi, ale o tym za chwilę). Lekkim minusem jest za to sama ich mechanika, która czasem nie do końca „dogaduje się” z aspektem fabularnym. To tak, jakby w prawdziwym pokoju przy niektórych zagadkach wystawały kabelki i inne szczegóły mechaniczne, zaburzając nieco imersję. Nawiązałem już do tematu skalowalności, więc dodam tylko, że pudełkowy opis doskonale oddaje zakres możliwych konfiguracji graczy. Gra jak najbardziej nadaje się do rozgrywki w pojedynkę, ale i czterech graczy powinno dobrze się bawić przy tytule.
Osobną kwestią, którą należy poruszyć, jest dodana do gry zawartość cyfrowa. Ma ona charakter aplikacji webowej, a jej zadaniem jest pomagać przy zarządzaniu zagadkami. Za pośrednictwem tego cyfrowego rozwiązania wyświetlamy konkretną zagadkę, wpisujemy proponowaną odpowiedź, a także zarządzamy podpowiedziami. Wszystko odbywa się przy wykorzystaniu wygodnego i intuicyjnego interfejsu, więc program w żadnym razie nie będzie nam utrudniał rozgrywki. Także stabilność i szybkość działania aplikacji oceniam pozytywnie. Dobrym pomysłem było dodanie do poszczególnych zagadek opcji sprawdzenia potrzebnych kart do ich rozwikłania. Na szczególną uwagę zasługuje natomiast system podpowiedzi, który jest kilkuetapowy- zaczyna się od bardzo delikatnej pomocy, a kończy podaniem rozwiązania. Świetne podejście symulujące prawdziwy pokój zagadek! Na koniec mała uwaga dla osób brzydzących się wszelkimi cyfrowymi dodatkami w planszówkach- program jest elementem wymaganym do rozgrywki, ale służy on jedynie jako narzędzie ułatwiające utrzymywanie porządku w zagadkach i (p)odpowiedziach. Sam proces rozwiązywania tajemnic to czysto analogowe doświadczenie.
Długość gry to w naszym przypadku jakieś 6 godzin, co przełożyło się na trzy wieczory z tytułem (można spokojnie zatrzymać i wznowić grę w późniejszym czasie). Pewnie da się zaliczyć tę pozycję sprintem, ale u nas przeważyła chęć czerpania maksymalnej przyjemności z jej przechodzenia i niespiesznego odkrywania kolejnych tajemnic. Czy tytuł nadaje się do gry z dziećmi? Mechanicznie tak, ogarnięty nastolatek poradzi sobie przy asyście dorosłych z większością wyzwań. W mojej opinii fabularny aspekt kwalifikuje jednakże ten tytuł raczej jako grę dla osób dorosłych.
No dobrze, czas przejść do podsumowania. Rytuał Przebudzenia nie jest pozycją przełomową, która jest kamieniem milowym planszówek o podobnej tematyce i wyznacza nową jakość. Widać w niej jednak pracę autorów- duży wkład, aby dać graczowi coś więcej, niż konkurencyjne gry symulujące pokoje zagadek. Tytuł jest niewątpliwie kolejnym krokiem w ewolucji tego typu produktów, aby jak najwierniej oddać rzeczywiste pokoje. Warto też pochwalić jakość, jaką udało się zapewnić w tytule- podczas jego przechodzenia ani razu nie przytrafiły mi się błędy, które utrudniałyby lub wręcz uniemożliwiły rozgrywkę. Oczywiście pewna grupa osób zwróci uwagę na tzw. jednorazowość produktu. Tak, Rytuał Przebudzenie nie jest pozycją regrywalną. Warto natomiast wspomnieć, że podczas rozgrywki nie niszczymy żadnych komponentów, więc po skończonej historii możemy grę zwyczajnie odsprzedać. Reasumując mogę śmiało polecić omawiany tytuł każdemu dorosłemu entuzjaście rozrywki bez prądu, a w szczególności fanom zagadek na planszy połączonych fabularnie w ciekawą i spójną całość.
I tym właśnie jest dla mnie Escape Tales: Rytuał Przebudzenia…
…bardzo dobrą, jeśli nie najlepszą pozycją symulującą escape room, która stanowi kolejny etap ewolucji tej gałęzi gier planszowych.
PS.Chodzą słuchy, że już w okolicach Essen pojawi się kolejny tytuł z tej serii…
Cytat użyty w tytule stworzył Albert Einstein.