„Wykorzystując każdą chwilę na rozwój i tworzenie, wygrywamy z czasem.”- Osadnicy: Narodziny Imperium
The Settlers– na dźwięk tego słowa moją głowę dosłownie zalewają wspomnienia! Pamiętam, jak godzinami katowałem moją Amigę 500 ową genialną grą niemieckiego studia Blue Byte. Za oknem zmieniały się pory dnia, a ja z uwagą rozwijałem moją osadę, wypełniając ją coraz to nowymi domkami, drogami i podziwiając jednocześnie, jak małe ludziki skrupulatnie wykonują swoją pracę. Było coś niesłychanie wciągającego i zarazem kojącego w tym tytule. Ehh, piękne czasy! Chyba nie muszę więc zbytnio opisywać mojej ekscytacji w momencie, gdy w ręce wpadła mi gra wydawnictwa Portal zatytułowana „Osadnicy: Narodziny Imperium” mocno nawiązująca do klasyka gier komputerowych. Prawie identyczny tytuł, zabawny, bajkowy styl graficzny, a także znajomo wyglądający pulchny osadnik stanowiący centrum okładki nie pozostawiali złudzeń, co było inspiracją przy tworzeniu gry. Pytanie tylko, czy tytuł autorstwa Ignacego Trzewiczka udźwignie ciężar moich oczekiwań? Zapraszam do recenzji…
Zasady w pigułce
Osadnicy są grą karcianą, w której naszym celem jest zdobycie największej ilości punktów zwycięstwa w ciągu pięciu rund gry. Cel ten możemy osiągnąć poprzez efektywną rozbudowę swojego imperium. Podczas rozgrywki mamy do dyspozycji dwie talie kart- karty zwykłe, które są dostępne dla wszystkich uczestników i karty frakcyjne, oddzielne dla każdego gracza. Każda runda składa się z kilku powtarzających się faz:
- Faza wypatrywania– dobieramy nowe karty.
- Faza produkcji – otrzymujemy dobra, które są produkowane przez naszą frakcję.
- Faza akcji – każdy z graczy wykonuje na zmianę jedną akcję, aż do momentu spasowania.
- Faza czyszczenia – usuwane są z gry wszelkie pozostałe w rundzie dobra, chyba że dany gracz ma możliwość ich przechowywania.
Sercem gry jest faza akcji, w której możemy rozbudowywać naszą osadę o nowe budynki, a także pozyskiwać różne dobra i punkty zwycięstwa. Każdą kartę trzymaną w ręce jesteśmy w stanie wykorzystać na trzy sposoby. Możemy ją zbudować, dołączając tym samym do naszego imperium. Tak pozyskany budynek będzie dawał nam określone zyski przez resztę gry. Następną możliwością jest plądrowanie karty, aby uzyskać jednorazowy bonus (niestety wykorzystana karta jest odrzucana). Wreszcie możemy także podpisać z kartą umowę, aby stała się ona dodatkowym elementem zwiększającym produkcję naszej frakcji (ta akcja zarezerwowana jest jedynie dla kart frakcyjnych). Oprócz akcji związanych z naszą „ręką”, możemy uruchamiać też dostępne w naszym imperium budynki, atakować przeciwników, a także wymieniać naszych robotników na surowce lub nowe karty.
Pierwsza randka
Szata graficzna pudełka aż prosi, żeby ściągnąć je z półki i zajrzeć do środka (szczególnie przypadł mi do gustu tył, który został wykonany w pięknym odcieniu żółtego). Gra utrzymana jest w kolorowej, bajkowej stylistyce, co można zauważyć zarówno przyglądając się samemu opakowaniu, jak i zaglądając do środka. Tam odnajdujemy oczywiście całe mrowie kart (wszak to karcianka), ale także porządnie wykonane planszetki graczy. Nie dość, że są przepełnione szczegółami, to jeszcze zawierają na rewersie wersję żeńską, aby także płeć piękna mogła utożsamić się z wybraną przez siebie frakcją. Instrukcja została wykonana przejrzyście i pozwala na bezproblemowe zaznajomienie się z regułami gry. Portal swojego czasu miał kilka przypadków mniej przyjaznych dla użytkownika manuali, jednak Osadnicy zdecydowanie mogą służyć za przykład w kategorii instrukcji. Niestety, wydawnictwo nie postarało się o porządną wypraskę- dostajemy jedynie tekturową wkładkę (która jednak została zrobiona estetycznie i w dodatku kryje kilka „easter egg-ów”). W przypadku trybu solo przydałaby się także jakaś mała karta pomocy z podsumowaniem fazy ataku wirtualnego gracza- szczegóły kolejności plądrowania mają tendencję do umykania z głowy.
Jak natomiast wykonane są wspomniane już karty? Nie mogę się w żadnym wypadku przyczepić do ich jakości- grubość i wykończenie stoją na bardzo dobrym poziomie, zaś standardowy rozmiar CCG sprawia, że bez problemu dobierzemy odpowiednie koszulki. Na uwagę zasługują jednak przede wszystkim piękne i drobiazgowe ilustracje je zdobiące. Każda z frakcji charakteryzuje się odmienną stylistyką, a ich budowle mają spójną architekturę. W dodatku obok każdego budynku znajdziemy wiele malutkich postaci, które nierzadko wykonują śmieszne czynności. Tak, już samo oglądanie kart w Osadnikach dostarcza sporej porcji rozrywki!
Były karty, były planszetki, ale w grze znajdziemy jeszcze jedną grupę komponentów- znaczniki. Mamy zarówno trochę tektury, która jest po prostu ok, jak i masę znaczników drewnianych. Muszę tutaj uczciwie powiedzieć, że Portal nie bawił się w półśrodki i zaserwował nam prawdziwą ucztę dla gracza. Nie dość, że drewna mamy dużo, to w dodatku każdy surowiec ma odmienny kształt! Już nie trzeba sobie wyobrażać, że ten czerwony dysk to owoc, a brązowy to belka drewna. Tutaj mamy komponenty w kształcie czerwonych jabłuszek (określanych przez niektórych pomidorami), kamieni, robotników, czy brązowych drewienek. Innymi słowy- jest bardzo dobrze!
Wrażenia „dzień po”
Jak już zostało wspomniane, Ignacy wykorzystał komputerowych Osadników, jako inspirację do stworzenia swojej karcianki. Pojawia się więc naturalne pytanie, jak bardzo zbliżone są te dwa tytuły? Obydwie gry na pewno łączy fakt, że poprzez dużą część rozgrywki skupiamy się na ekonomii naszego imperium. W przypadku O:NI ten aspekt został jednak uproszczony i nie mamy aż tak rozbudowanych zależności między budynkami, a także skomplikowanej infrastruktury dróg, jak to miało miejsce w przypadku tytułu Blue Byte. Podobnie w obu grach potraktowano natomiast aspekt militarny. Zarówno w grze bez prądu, jak i elektronicznym tytule został on przeniesiony na drugi plan, ustępując miejsca kwestiom ekonomicznym (choć pewne sytuacje i specyfika niektórych frakcji wymagają znacznego zaangażowania aspektu militarnego). Generalnie, interakcja w obu grach nie jest przesadnie duża, ale w moim odczuciu satysfakcjonująca. Karciani Osadnicy, z racji swojej specyfiki i planowanej długości rozgrywki, wymagali pewnych uproszczeń, nie są więc bezpośrednią adaptacją gry komputerowej. Jako że jest to gra karciana, mamy także mniejszą kontrolę nad przebiegiem rozgrywki. Cieszę się jednak mogąc stwierdzić, że także w przypadku tytułu Portalu towarzyszy nam przyjemny relaks towarzyszący rozwojowi naszej osady, zaś urocza oprawa graficzna dodatkowo cieszy oko.
Warto przy tej okazji wspomnieć, że Osadnicy: Narodziny Imperium nie są pierwszą, ani jedyną grą Portalu, która wykorzystuje przedstawione mechanizmy. Tak naprawdę wydawnictwo wydało jeszcze dwa inne (a licząc samodzielny dodatek Nowa Era nawet trzy) tytuły charakteryzujące się bardzo zbliżoną specyfiką rozgrywki: 51 Stan i 51 Stan: Master Set. Temat ich podobieństw i różnic z recenzowaną grą, a także plusów i minusów jest jednak na tyle obszerny, że zasługuje na osobny materiał. Na tę chwilę mogę jedynie z całą pewnością przyznać, że w mojej opinii O:NI są wśród powyższych najsilniejszą pozycją.
Większość gier karcianych charakteryzuje się dużą losowością. Także i w O:NI będzie ona występować, choć pewien aspekt powoduje odczuwalne zmniejszenie tego zjawiska. Mowa tutaj o talii frakcyjnej, która po odpowiednim poznaniu i przygotowaniu wchodzących w nią kart redukuje wyżej wymieniony czynnik. W konsekwencji karty frakcyjne umożliwiają bardziej strategiczne podejście do rozgrywki- wiemy wszak, czego możemy oczekiwać po naszej talii, liczącej zazwyczaj zaledwie 30 kart (przez co opiera się ona w dużym stopniu efektowi „rozmycia”).
Osadnicy są grą asymetryczną, co oznacza, że każda frakcja cechuje się nieco innymi zdolnościami. W konsekwencji temat balansu rozgrywki był już wielokrotnie poruszany w środowisku planszówkowym. Jednakże, co dla mnie jest niezrozumiałe, kilkukrotnie natrafiłem na wypowiedzi, że gra nie jest zbalansowana. Pragnę jednak uspokoić każdego, kto obawia się tego negatywnego zjawiska- w przypadku Osadników autor i testerzy dołożyli naprawdę wiele trudu, aby każda frakcja zapewniała przybliżone możliwości i szanse na wygraną. Praca ta dała wymierne rezultaty- zagrałem naprawdę pokaźną ilość partii i nigdy nie miałem przeświadczenia, że jakakolwiek frakcja ma zbyt duże możliwości względem reszty. Zawsze w takiej sytuacji była możliwość dogonienia lub zatrzymania rosnącego w siłę przeciwnika. Być może na początku przygody z tytułem gracz będzie miał wrażenie, że jedna frakcja jest silniejsza od innej, ale jest to związane z trudnością prowadzenia rozgrywki daną frakcją, a nie balansem. Niestety, Portal sugerując nowemu graczowi, że swoją przygodę należy rozpocząć od gry Rzymianami, bądź Barbarzyńcami jedynie pogłębia wspomniane negatywne wrażenie. Barbarzyńcy, w rzeczy samej, są frakcją bardzo intuicyjną, jednakże już Rzymianie wymagają specyficznego podejścia do rozgrywki i nowicjusz może mieć sporą trudność z prowadzeniem tej frakcji. Osobiście sugeruję więc każdej osobie zaczynającej swoją przygodę z grą, aby w pierwszej kolejności skupiła się na Barbarzyńcach i Egipcjanach, którzy będą najbardziej „przyjaźni” podczas rozgrywki, a dopiero później sięgnęła po Rzymian i Japończyków (ci ostatni są zdecydowanie najtrudniejszą frakcją).
Czas na dwa słowa o skalowalności. Gra działa optymalnie w przypadku dwóch graczy, aczkolwiek także granie solo sprawia bardzo dużo frajdy (więcej o tym za chwilę). Grając w duecie spędzimy na partii około godziny- półtorej, co jest idealnym czasem rozgrywki dla tego tytułu. Zasiadając do gry we trójkę musimy już nastawić się na dość długi czas oczekiwania na swoją kolej. W takiej konfiguracji należy też dążyć do sytuacji, by każdy z uczestników rozważał swoją akcję jeszcze przed własną kolejką- usprawni to płynność gry. Osadnicy umożliwiają także granie we czwórkę, jednakże taka ilość graczy, to w mojej opinii już za dużo- rozgrywka zaczyna niemiłosiernie się przeciągać (nawet do 3h!), zaś oczekiwanie na swoją kolej zwyczajnie zniechęca do dalszej gry.
Kto samemu grać zabroni?
Jak już wspomniałem powyżej, gra umożliwia także granie solo. Myli się jednak ten, kto myśli, że taka możliwość została dodana na siłę i ma się nijak do normalnej rozgrywki. Bynajmniej, autor trybu starał się, aby dawał on maksymalnie dużo satysfakcji i był jak najbardziej zbliżony do partii z żywym przeciwnikiem. W dużej mierze udało się tego dokonać! Grając samemu prowadzimy rywalizację z tzw. wirtualnym graczem starając się prześcignąć go w ilości punktów zwycięstwa. Musze przyznać, że algorytm wirtualnego oponenta został dość zmyślnie przygotowany, choć posiada on pewną wadę. Mianowicie, bardziej ograny gracz będzie w stanie bez większych trudności pokonać sztucznego oponenta, który w najgorszym przypadku będzie trochę przeszkadzał. Przydałoby się różnicowanie poziomu trudności, które na najwyższym ustawieniu byłoby wyzwaniem także dla doświadczonego gracza.
Jednakże, nawet mimo faktu, że jesteśmy w stanie bez większego problemu pokonać wirtualnego gracza, rozgrywka solo w dalszym ciągu sprawia naprawdę dużo frajdy. Z jednej strony daje nam ona swobodę w rozwoju naszej osady, a wraz z tym możliwość zwiększania umiejętności i ulepszania strategii w graniu konkretną frakcją. Można jednak próbować także zmaksymalizować ilość zdobytych punktów, konkurując w tym aspekcie z innymi graczami (w swoim czasie mieliśmy nawet na forum ranking najlepszych wyników, w którym uwzględnione były także rozgrywki w pojedynkę). Mnie gra solo „kupiła” właśnie tym, że pozwala w relatywnie nieskrępowany sposób korzystać z uroków rozbudowy mojego imperium. Czuję się wtedy, jakbym grał w tzw. sand box, który być może nie stanowi takiego wyzwania, jak rywalizacja z przeciwnikiem, jednakże doskonale relaksuje.
Być może dziwnym wydaje się fakt, że odnoszę się do gry w samych superlatywach pomijając kwestię wad. Powód jest w tym przypadku dość prozaiczny- bardzo ciężko przyczepić się do czegoś w przypadku Osadników. Z biegiem czasu zostało w grze wyłapanych kilka delikatnych błędów na kartach i w instrukcji. Znaleziono i wyeliminowano (dość topornie, przyznaję) także jedno niekończące się combo, zaś w drugim druku tytułu kilka kolejnych kart zostało osłabionych. Jednakże są to naprawdę subtelne poprawki (osoby zainteresowane szczegółami odsyłam do nieoficjalnego FAQ, które miałem przyjemność współtworzyć). Jedynym może nie tyle błędem, a brakiem w Osadnikach jest niewystarczająca ilość kart frakcyjnych, które umożliwiłyby budowanie talii. Czytamy w instrukcji o wspomnianym deck buildingu i jednocześnie dowiadujemy się, że taka możliwość pojawi się dopiero po dokupieniu dodatków- trochę przypomina to lizanie lizaka przez papierek. W moim odczuciu idealną sytuacją byłoby, jakby do podstawowego pudła z grą dołączono zawartość pierwszego pakietu imperialnego, który dodałby nie tylko możliwości deck buildingu, ale także świetną mechanikę otwartej produkcji, która dodatkowo zwiększa interakcję.
Poruszyłem już temat dodatków, a jak się powiedziało „A”, to trzeba powiedzieć „B”. Rozszerzenia wprowadziły sporo świeżości i różnorodności do gry, choć nie wszystkie prezentowały równie wysoki poziom i doprowadziły do powstania pewnych niejasności w zasadach. Ich szczegółowe omówienie wykracza jednak poza ramy tej recenzji, ograniczę się więc do ich krótkiego podsumowania. Portal do tej pory wydał cztery rozszerzenia dzielące się na dwie zasadnicze grupy:
- Pakiety imperialne (Każdy Potrzebuje Przyjaciela, Trzej Przyjaciele z Boiska) – Są to małe dodatki wprowadzające jedną nową mechanikę i pakiet dodatkowych kart, zarówno frakcyjnych, jak i neutralnych (nie zapomniano także o graczach solo).
- Dodatki frakcyjne (Atlantydzi, Aztekowie)- rozszerzenia z tej grupy to przede wszystkim nowa frakcja, choć zawierają one też karty neutralne i dodatkowe karty dla pozostałych frakcji.
Być może podczas lektury recenzji zaczęło w części z Was narastać przeświadczenie, że Osadnicy są grą nieco skomplikowaną. Jak to więc jest z ich poziomem trudności? Posłużę się tutaj cytatem Łukasza „Wookiego” Woźniaka, który swojego czasu bardzo trafnie określił O:NI, jako „najprostszą z trudnych gier karcianych”. Jeżeli lubicie gry karciane, ale macie już przesyt prostych tytułów, to właśnie Osadnicy są grą, z którą powinniście rozpocząć podróż po zaawansowanych karciankach. Przejrzyste zasady pozbawione niewygodnych wyjątków, które zostały w przystępny sposób przekazane w instrukcji, lekki motyw przewodni- to wszystko sprawia, że większość planszówkowiczów, mających już za sobą kilka tytułów, szybko opanuje zasady Osadników. Jednakże niech Was nie zwiedzie relatywna prostota zasad, gra oddaje w Wasze ręce rozbudowane mechaniki i zapewnia naprawdę satysfakcjonującą głębię rozgrywki, którą doceni każdy fan gier karcianych (i nie tylko).
I tym właśnie są dla mnie Osadnicy: Narodziny Imperium…
…grą karcianą zapewniającą idealny balans między ciężarem, a różnorodnością i satysfakcją czerpaną z rozgrywki, w którą chętnie zagram zarówno w pojedynkę, jak i z żywym przeciwnikiem.
PS. Jeśli macie już za sobą kilka (naście) partii i szukacie wskazówek, jak można poprawić swoje wyniki, to polecam Wam zaznajomienie się z garścią porad, które opracowaliśmy wspólnie z Wiktorem i Kasią, autorami bloga Planszówki we dwoje:
- Osadnicy: Narodziny Imperium – jak grać, żeby wygrać?– pierwsza część poradnika, gdzie znajdziecie porady ogólne.
- Osadnicy: Narodziny Imperium – jeden gracz, jedno imperium – druga część poradnika, która skupia się ściśle na rozgrywce solo.
Cytat użyty w tytule stworzyła Halina Duczmal-Pacowska .