Aleja Gwiazd- dodatek do Time Stories
Przygoda z Time Stories trwa, a nasza niestrudzona drużyna znów zostaje wezwana do agencji. Wpadamy i zaczynamy procedurę przygotowania połączoną z odprawą. Tym razem skok jest nieco „bliższy”- USA w końcówce XX wieku. Mimo bardziej sprzyjającego otoczenia dalej zachować musimy jednak czujność i otwarty umysł, aby nie powrócić z zadania z pustymi rękoma, narażając się na gniew Boba- naszego przełożonego. Kapsuły zamknięte, odliczanie dobiega końca. Czujemy znajomy uścisk w żołądku i zaczynamy…
Notka o charakterze materiału i braku spoilerów.
Recenzja nie zdradza żadnych istotnych dla rozgrywki informacji, które mogłyby popsuć zabawę. Materiał zawiera kilka bardzo ogólnych informacji o kierunku, jaki obiera główna linia fabularna serii. Opisane i zaprezentowane komponenty oraz mechaniki są dostępne już w momencie otwarcia gry lub zostają zaprezentowane w prologu.
Akcja nowego scenariusza Time Stories ma miejsce w Los Angeles lat osiemdziesiątych. Od razu należy jednak zaznaczyć, że nie ma co nastawiać się na przygodę w otoczeniu sław, gwiazdeczek, czy innej mody na sukces. Kolorowe lata osiemdziesiąte zostały tu przytłumione ponurym, choć intrygującym śledztwem. Naszym miejscem akcji jest posiadłość znajdująca się w Hollywood, która rzekomo jest… nawiedzona. Obrany kierunek fabularny bardzo trafił w mój gust- jest to bodajże pierwszy scenariusz od czasu Azylu, który już od początkowych chwil wprawił mnie w podobną mieszankę niepokoju i zainteresowania.
Od strony mechanicznej, wzorem innych śledztw, zostały wprowadzone nowe zasady. Szczęśliwie autorzy w tym przypadku postawili na umiar, co scenariuszowi wyszło zdecydowanie na dobre (zaawansowane modyfikacje wprowadzane przez niektóre przygody mogą z początku wydawać się kuszące, ale w finalnym rozrachunku wprowadzają pewien chaos wśród graczy). Już pierwszy rzut oka na zawartość pudełka zdradza, że w grze będą obecne aż dwie talie, co może sugerować pewne ciekawe zabiegi i zwroty w śledztwie. Co to dokładnie oznacza, musicie jednak odkryć sami. Dość zaskakującym oznaczeniem, spotkanym po raz pierwszy w serii, jest notka 18+. Niby jest tam kilka bardziej „pikantnych” elementów, ale w mojej ocenie nie ma nic, co mogłoby zszokować umysł nawet 16 latka. Wiele mocniejszych kadrów wchodziło w skład chociażby Sprawy Marcy. Troszkę to pachnie jak chwyt marketingowy. ;) Wspomniane oznaczenie jest nieco na wyrost, ale generalnie fizyczna jakość wykonania dodatku (jak i tłumaczenia) jest wzorowa, do czego wydawca zdążył nas zresztą przyzwyczaić.
Jak już wspomniałem nieco wyżej, Aleja Gwiazd naprawdę zachęciła mnie swoją historią i przypomniała mi, jak dobry może być Time Stories w momencie, jeżeli zamiast eksperymentów twórcy stawiają na klasyczne, nieprzekombinowane rozwiązania. W pewnym momencie przygody zacząłem wręcz rozważać, czy najnowszy scenariusz nie będzie tym, który zdetronizuje Azyl. Niestety omawianej historii nie udało się utrzymać równie wysokiego poziomu do końca. Finał przygody był w mojej opinii dość uproszczony i pozostawił pewien niedosyt. Koniec końców przygoda trafia na trzecie miejsce, co w dalszym ciągu jest jednak dobrym wynikiem. Oto jak kreuje się więc obecnie moja lista scenariuszy ze względu na ich jakość:
- Azyl,
- Wyprawa Endurance,
- Aleja Gwiazd,
- Proroctwo Smoków,
- Światło Wiary,
- Sprawa Marcy,
- Tajemnica Maski.
Aleję Gwiazd polecam przede wszystkim tym, którzy chcą przeżyć przygodę nieco zbliżoną w swoim założeniu do Azylu, czyli śledztwo ocierające się o pewne „niepokojące” elementy. Nie jest aż tak wybitnie, jak w przypadku pierwszego scenariusza, ale w dalszym ciągu jest to jeden z bardziej udanych dodatków do TS. Byłbym zapomniał! Pamiętacie tę nieco głębszą historię, którą tak znacznie „popchnęły”: Wyprawa Endurance i Światło Wiary (wspominałem o tym w recenzji wymienionych dodatków)? Tu nie ma jej kontynuacji, czy nawet znaczącej wzmianki na ten temat. Można więc w mojej ocenie rozegrać Aleję Gwiazd w dowolnej kolejności względem reszty przygód.
PS. Wam też w głowie zaczyna grać utwór Zdzisławy Sosińskiej, gdy czytacie tytuł scenariusza? U mnie za każdym razem! :)