Poznajmy się: This War of Mine
Gra planszowa This War of Mine budzi całą gamę uczuć, a często też powoduje narastanie wielu pytań. Było tak już na etapie tworzenia tytułu i kampanii na kickstarterze (chociażby walka o polską wersję, czy poślizgi wydawnicze) i pozostało po jej ukazaniu się na rynku. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego, Michał Oracz i Jakub Wiśniewski decydując się na adaptację cenionej, dojrzałej gry komputerowej 11 bit studios wzięli na swoje barki bardzo ambitne zadanie. W poniższym materiale postaram się zaznajomić Was nieco z TWoM i odpowiedzieć na najczęściej pojawiające się pytania osób zainteresowanych tytułem.
Notka o charakterze materiału.
Mimo, że mam już za sobą siedem pełnych rozgrywek w omawianą pozycję, to jednak nie udało mi się jeszcze poznać jej wszystkich aspektów (np. scenariuszy) wobec czego moja opinia nie jest finalna i może ulec zmianie.
Wykonanie
Pierwszy kontakt z grą niesie za sobą jak najbardziej pozytywne wrażenia. Ciężkie, porządnie wykonane pudełko, zawierające bardzo stonowane i klimatyczne grafiki, zachęca do bliższego poznania. Po jego otwarciu natrafiamy na całe mrowie tekturowych, świetnie wykończonych żetonów (nie wyrzucajcie tych pustych!), nieco zbyt chudą planszetkę dodatkowych scenariuszy i dwie książeczki: Dziennik i Księgę Skryptów. Obydwie prezentują się naprawdę solidnie- dziennik jest czytelny i estetyczny, natomiast książka skryptów sprawia wrażenie bogatej w treść lektury, która w dodatku pięknie pachnie farbą drukarską (tak, jestem z tego pokolenia, które wącha książki). Dużym WOW był dla mnie pierwszy kontakt ze znacznikami drewna i komponentów (zębatek). Nie spotkałem się z tak świetnym wykonaniem w żadnej innej grze i nawet zastanawiałem się początkowo, czy te zębatki nie są czasami stalowe. Ładnie prezentują się także znaczniki wody i hałasu. Mają one kształt zbliżony do kropli, co tworzy świetny klimat, zwłaszcza w odniesieniu do niebieskiego komponentu.
Następnym na co zapewne natrafi każdy, kto zacznie poznawać zawartość gry, będzie imponująca plansza. Świetna jakość wykonania, czytelność, sensowny rozmiar- naprawdę ciężko się do czegoś przyczepić. Na wielką pochwałę zasługuje także fakt, że plansza jest dwustronna! Słyszałem zarzuty, jakoby podczas rozgrywki znajdowało się na niej zbyt dużo kart. Osobiście jestem jednakże wielkim fanem projektów plansz, które mają odpowiednio przygotowane miejsce na komponenty biorące udział w grze, więc takie rozplanowanie jest dla mnie jednoznacznym plusem.
Karty, których mamy w grze pokaźną ilość, zostały wykonane naprawdę solidnie. Do ich grubości nie mam jakichkolwiek zastrzeżeń. Także strona graficzna prezentuje się nadzwyczaj dobrze. Mamy różnorodną, bardzo dobrze dobraną kolorystykę, satysfakcjonującą czytelność i dobrze dobrany rozmiar (CCG). Jedyny mały minus, to postaci przedstawione na kartach. W moim odczuciu wizerunki figurek na kartach postaci powinny być przedstawione w kolorze, a nie w szarej barwie plastiku.
Jeżeli już o plastiku mowa, to pora przyjrzeć się nieco figurkom. Te prezentują sobą średni poziom. Jest ok, ale ilość detali jest w moim mniemaniu dość skromna. Nie jest źle, nic nie jest koślawe, nieproporcjonalne lub słabej jakości, ale po Awaken Realms spodziewałem się trochę więcej. W przypadku innego plastikowego elementu- wypraski, jest już zdecydowanie lepiej. Została ona bardzo sprytnie zaprojektowana i umożliwia przechowywanie wszystkich żetonów i znaczników w taki sposób, że nie trzeba ich wyciągać i sortować w czasie przygotowania rozgrywki. Dzięki temu zabiegowi przygotowanie partii trwa dosłownie kilka minut. Możliwe jest także trzymanie gry pionowo. Niestety, jeżeli zdecydujemy się na koszulkowanie, musimy wybrać bardzo cienkie protektory (np. Ultra Pro Standard Pro-Fit). W przeciwnym wypadku wypraska nie pomieści tak zabezpieczonych kart.
Elementy dodatków zostały wykonane na poziomie co najmniej równym z wersją podstawową. Nie widać żadnych różnic w odcieniach kart i jakości tekturowych elementów (planszetek z dodatkowymi scenariuszami, żetonów), czy figurek. Wyjątek stanowi jedynie figurka posągu anioła, która posiada znacznie większe rozmiary, a także jest bogatsza w szczegóły. Bardzo fajnie prezentują się także dodatkowe kości. Już te w wersji sklepowej są dobrze wykonane, ale kickstarterowe to dla mnie bomba (brawo Q-Workshop). Nie zgadzam się też z tezą, że są mniej czytelne od standardowych, ja w każdym razie nie zaobserwowałem tego problemu.
Reasumując, jakość wykonania przywodzi w bardzo dużym stopniu Fantasy Flight Games, które w tej kwestii jest jednym z liderów na światowym rynku. Momentami wręcz zastanawiałem się, czy wszystko nie zostało wykonane w tej samej fabryce dzięki koneksjom Galakty z FFG. ;) Mimo faktu, że jakość figurek w porównaniu z resztą komponentów przedstawia się raczej przeciętnie, bez większych oporów mogę stwierdzić, że omawiana pozycja, to jedna z najlepiej wykonanych gier, z jaką miałem do czynienia w ostatnich latach.
Q&A
Niejednokrotnie natrafiałem na kilka powtarzających się pytań, które „gryzą” osoby zainteresowane planszową edycją TWoM. Pozwoliłem więc sobie stworzyć krótki zestaw Q&A (mam nadzieję, że rozwieje on choć część wątpliwości):
- Czy faktycznie można usiąść do tej pozycji bez znajomości zasad i zacząć grać? Może lepiej pierwszą partię rozegrać samemu?
Nie ma jakiejkolwiek potrzeby, żeby pierwszą partię rozgrywać w pojedynkę i uczyć się zasad. Rozpakuj grę, zaproś znajomych i grajcie. - Nie załapałem się na kickstartera. Czy wersja sklepowa (retail) jest warta zakupu?
Po rozegraniu siedmiu partii w podstawkę zdecydowanie stwierdzam, że wersja sklepowa nie stwarza wrażenia produktu niepełnego. Nie miałem tutaj uczucia znanego z obcowania z wieloma tytułami ze stajni FFG: „uu, ale coś tutaj wycięto, zaraz pojawi się pewnie obowiązkowy dodatek do kupienia”. Nie jest to też Conan, gdzie retail jest jedynie połową gry. Oczywiście rozszerzenia w TWoM niosą za sobą dodatkowe smaczki rozbudowując tym samym pozycję. W moim odczuciu uzyskano jednak bardzo dobry kompromis między tym, co dostępne jest w wersji sklepowej (dodano m.in. znakomitą większość odblokowanych postaci i drugą, alternatywną stronę planszy), a dodatkową zawartością dostępną dla osób, które wsparły projekt wcześniej. Innymi słowy: Drogi Planszówkowiczu, jeśli pragniesz zakupić wspomnianą pozycję i nie jesteś osobą, która musi mieć absolutnie wszystko związane z danym tytułem, to możesz spokojnie nabyć wersję sklepową. Zresztą kto wie, może i część rozszerzeń pojawi się w normalnej sprzedaży w polskiej wersji językowej? :) - Czy znajdę coś dla siebie w planszówce w momencie, gdy mam już ograną komputerową wersję TWoM?
Przed rozpoczęciem mojej przygody z omawianą grą miałem już na koncie kilka rozgrywek w jej elektronicznego prekursora. Żeby dopełnić i nieco odświeżyć swoje odczucia, zagrałem kilkukrotnie także w ostatnim czasie. Gra planszowa jest jak najbardziej warta poznania przez osoby posiadające komputerową wersję. Mamy tutaj podobne założenia, temat i odczucia płynące z rozgrywki przy jednoczesnym zastosowaniu świeżych pomysłów i zaadaptowanej na potrzeby gier planszowych mechaniki. Pokuszę się wręcz o stwierdzenie, że TWoM może niejedną osobę oddaną cyfrowej rozrywce zainteresować naszym hobby- planszowa wersja This War of Mine jest przykładem dla innych twórców, jak należy adaptować gry komputerowe. - Czy do rozgrywki potrzebna jest aplikacja?
Użycie aplikacji jest w pełni opcjonalne. Powiem więcej, póki nie zostanie ona dopracowana, wręcz odradzam jej instalację. W tej chwili część funkcjonalności (np. zapis gry) jest jeszcze niezaimplementowana, a sam program boryka się z kilkoma śmiesznymi niedoróbkami (chociażby brak zabezpieczenia przed wygaszeniem ekranu). W aplikacji nie ma także polskiej wersji skryptów.
- Ile trwa partia?
Pierwsza rozgrywka potrwa u Ciebie raczej krótko, bo około 2-3h. Wiąże się to z faktem, że jeszcze przed drugim aktem gra najprawdopodobniej się z Tobą rozprawi (ale nie przejmuj się, rozgrywka będzie równie wartościowa, co wszystkie następne). Kolejne rozgrywanie kampanii to już raczej 5-7h w zależności od liczby osób. Mnie ostatnia partia zajęła 4h i oceniam, że większość moich kolejnych rozgrywek (przynajmniej tych dwuosobowych lub solo) zamknie się w przedziale 4-5h. - Jak przedstawia się regrywalność tytułu?
Po tych kilku grach za sobą uważam, że jest w tym aspekcie dobrze. Nie oszukujmy się, nie będzie to wspominane swojego czasu przez autora 100 partii. Uważam jednak, że 20 rozgrywek, w których nie będzie wrażenia wtórności opowieści (pamiętajmy, że mechanizm rozgrywki będzie się oczywiście powtarzał, a swoją niepowtarzalność partia uzyska dzięki księdze skyptów), jest jak najbardziej realne. Przeliczając powyższą liczbę na godziny wychodzi mniej więcej: 20x5h (uśredniając) = 100h. Myślę, że taki wynik nie jest powodem do wstydu dla żadnej gry (czy to planszowej, czy elektronicznej). - Pierwsze wydanie- więc pewnie jest pełno błędów. Może warto poczekać na dodruk?
Jest jeden drobny błąd w dzienniku. Natrafiłem też na kilka nieścisłości/sprzeczności w księdze skryptów, z których część wymagać będzie odpowiedzi w oficjalnym faq. Nie są to jednak sprawy, które uniemożliwiły, czy nawet zaburzyły mi czerpanie przyjemności z gry (a wierzcie mi, potrafię się konkretnie zirytować z tego powodu). W mojej opinii tym aspektem nie trzeba się przejmować. - Czy opłaca się kupić tę grę. Czy to pozycja dla mnie?
Hmm, czy się opłaca? Będąc nieco zgryźliwym odpowiedziałbym, że opłacać się będzie w momencie, jak sprzedasz ją z zyskiem. ;) Czy to gra dla Ciebie? Nie wiem kim jesteś, Drogi Czytelniku, więc nie odpowiem jednoznacznie tak lub nie. Lubisz kooperacje? Nie przeszkadza Ci długi czas gry? Przedkładasz dobrze opowiedzianą historię nad to, czy możesz w pełni pokonać losowość i zoptymalizować rozgrywkę? Nie boisz się nowatorskich podejść do nauki zasad? Cenisz sobie dobre wykonanie i poczucie, że do Twoich rąk trafił dopracowany produkt? Jeśli na większość z powyższych pytań odpowiesz twierdząco, to znak, że This War of Mine ma szanse przypaść Ci do gustu. Jednakże, jak to w życiu, jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz…
Kończąc ten materiał zapoznawczy nie mógłbym oczywiście odmówić sobie paru słów związanych z własnymi odczuciami odnośnie samej rozgrywki (choć kilka przemyśleń „przemyciłem” już w Q&A). Tak, gra jest losowa i rozumiem, że osobom pragnącym zapanować nad rozgrywką ten aspekt może nie przypaść do gustu. Można starać się ową losowość zmniejszać, lecz nigdy nie uda się jej ujarzmić. W moim mniemaniu do tego tytułu nie należy jednak podchodzić od strony mechaniki. Jak do łamigłówki, którą należy rozwiązać poprzez optymalny dobór kroków. Takie podejście może jedynie doprowadzić do frustracji, gdyż gra będzie piętrzyła przed nami kolejne przeciwności.
TWoM to przede wszystkim historia. Należy starać się ją postrzegać i doświadczać właśnie w tym kontekście. Mnie poruszyły przede wszystkim ciężar i niejednoznaczność wyborów, które tę historię tworzą i stale towarzyszą rozgrywce. Nigdy nie wiesz, czy z pozoru dobra decyzja nie będzie końcem dla którejś postaci. Czy odwrócenie głowy przed obserwowaną zbrodnią będzie najsłuszniejszą decyzją, czy też lepiej jest zareagować i próbować bronić ofiary? Pamiętam, jak po pierwszej partii dyskutowaliśmy o tym, jakim zaskoczeniem były dla nas konsekwencje naszych wyborów. Jak wiele cennych przedmiotów musieliśmy wymienić na garść warzyw i kawałek surowego mięsa (biżuterią jednakże brzuchów zapełnić się nie da). To nie jest oczywiście czas na szczegółowe analizy i finalne wnioski- takowe zawrę w recenzji, która już niebawem ujrzy światło dzienne. Powiem więc krótko: wiele gier obiecywało głębię rozgrywki, This War of Mine faktycznie mi ją dało…
Zdjęcia widoczne w materiale pochodzą z wersji rozszerzonej o dodatkowe komponenty dostępne na kickstarterze.